Najnowsze wpisy, strona 5


kwi 20 2016 Bez tytułu
Komentarze: 0

Może nie wstałam z nową energią i przemożną chęcią zmian , tak jak to sobie wyobrażałam wczoraj , ale na pewno bez ból głowy który mnie wczoraj męczył. Położyłam się spać wcześnie i dręczyły mnie sny o tym że umieram, byłam dziwnie spokojna, uśmiechnięta , jakbym się pogodziła z tym - miałam w tym śnie jedną bolączkę czy zabiera się ze sobą po śmierci wspomnienia ? Nie dawało mi to spokoju . Jak również to że  moje siostrzenice by mnie nie pamiętały. Ale tu już zupełnie inna kwestia. 

Czy zawsze kiedy się wstaje i czuje ze bedzie to dobry dzień, to ten dzień faktycznie będzie dobry? Dzisiejszy się taki wydawał i chyba będzie dobry , chociaż dość nerwowy od rana. Wczoraj się dowiedziałam że straciłam obiekt moich fantazji , lubiłam czasami pobądzić sobie myślami , ale słabo się te fantazje snuje o żonatym. Jakoś chyba nie mój fetysz. 

No dobra pora na pudełko z niespodzianką , niespodzianka na dzis : "zapoznaj się ze stylem eklektycznym w architekturze wnętrz" , ok :)

jak również obiecałm sobie próbować nowe rzeczy i sprawdzać się w róznych płaszczyznach więc trzeba zajrzeć tez na listę możliwych hobby: hmmmm może 28? Przez następne 30 dni będę się więc interesowała szyciem torobek , nieźle 

mam jakieś niejasne wrazenie ze zbieram się za siebie jakoś nieco "od dupy strony"..... a może nie , sama nie wiem ....

mrsjones : :
kwi 19 2016 Bez tytułu
Komentarze: 0

 Mózg tak mi szumi i skwierczy że niebawem w powietrzu zacznie się unosić zapach bekonu ;) Zresztą to jak bardzo coś nie daje mi spokoju i zmusza do myślenia widać od razu, miesiąc nie mogłam się zebrać żeby cokolwiek napisać a teraz o proszę ! druga notka w ciągu jednego dnia. Wyrobiłam sobie taki nawyk i ciągnie się to od czasów gimnazjum , przelewania myśli, uczuć, pragnień, bolączek, rozterek i planów na papier. Później doszło jeszcze dokładne rozpisywanie harmonogramu działania i gdzieś przewalając papiery natknęłam się na jedną z takich list "plany długoterminowe" ze smutkiem musiałam stwierdzić że plany obecne od tych spisanych dwa lata temu w ogóle się nie zmieniły, co znaczy że przez dwa lata nie ruszyłam się z miejsca. Smutne? Makabryczne wręcz. Ja widziałam że jakoś mi ten czas ucieka ale żeby przez dwa lata NIC nie zrobić ze sobą to już jest tragedia. Jak to się mówi nic się nie dzieje bez przyczyny. A fakt że artykuł o zmianach tłukłmi się po głowie świadczy o tym że nawet moja podświadomość uważa że to już szczyt szczytów i trzeba się nieco ogarnąć . Tak wiec ogarniamy się!!!! Obiecuję to sobie już od dawna , robię krok do przodu i z tej radości chyba coś spycha mnie dwa kroki do tyłu. Znalazłam moje małe źródło inspiracji. A że jestem wzrokowcem , a już całkiem najlepiej zapamiętuje jak coś sobie zapiszę to muszę zapisać :) Przede wszystkim trzeba trochę rozruszać swój mózg i język żeby to zrobić najlepiej i najłatwiej zacząć się uczyć języków - moją bolączką jest angielski, niby go umiem i jestem w stanie się z ludźmi porozumieć ale chciałabym być go pewna żeby moje rozmowy stały się swobodniejsze i żebym nie musiała się zastanawiać czy aby na pewno dobrze mówię czy może znów jaką gafę strzeliłam, więc angielski z obowiązku . A dla przyjemności - włoski. Dobrze by mi zrobiło gdybym pomieszkała parę miesięcy za granicą, tam popracowała a jakie inne państwo jest do tego lepsze niż Włochy? ;) 

Kolejna sprawa - jak już się umie języki to dobrze z nich korzystać - ważne jest żeby poznawać jak najwięcej ludzi, chodzi o nawiązywanie znajomości i pewną otwartość , żeby się nie spinać jak już ktoś się pojawi w pobliżu tylko z uśmiechem na ustach , zagadać , porozmawiać bo takie nawyki wchodzą w krew pomagają w pracy i w kontaktach biznesowych- przynajmniej tak twierdzi moje źródło inspiracji ;)

I moja największa bolączka - prawko . Muszę je w końcu zrobić. Dziś z mojego "pudełka z niespodzianką" wyciągnęłam karteczkę z wyzwaniem " zastanów się czego nie lubisz robić i zrób to - przełam się" . Zaczęłam się zastanawiać jaką decyzje najdłużej odwlekam i czego się boję i odpowiedź była bliżej niż się wydawało ;) więc jutro idę zapisać się na jazdy i zapłacić za egzamin teoretyczny na prawko. 

No i trzeba by też trochę zrzucić. Jednak jak się odchudzałam i waga spała to pewność siebie wzrastała a to przecież o to chodzi żeby dobrze czuć się w swojej skórze.

Trochę tak się czuję jak sportowiec- biegacz kiedy , ustawia się na linii startu, przyjmuje pozycję , unosi głowię żeby spojrzeć na kierunek w którym będzie biegł być może widać już nawet cel . Zamyka oczy i stara się uspokoić oddech , serce mocno bije . Nie powinno być stresu bo długo i solidnie się przygotowywał ale serce bije mocno i szybko. Nagle wszystko zwalnia , nie słychać już tego szumu rozmów na trybunach , jesteś tylko Ty i twój cel i w tym momencie pada strzał - sygnał do startu i nie ma już żydach wątpliwości, wiesz co masz robić i wiesz że musisz dać z siebie wszystko, bo to twój czas. 

mrsjones : :
kwi 19 2016 Bez tytułu
Komentarze: 0

 Od wczoraj nie mogę przestać myśleć o tym projektowaniu się . Czytałam trochę w internecie, miedzy innymi trafiłam na jeden fajny blog gdzie gość tłumaczy dlaczego ludzie nie odnoszą sukcesu. Było to na zasadzie listy odpowiedzi z notką wyjaśniającą. Najbardziej zdziwił mnie akapit o tym że ludzie nie odnoszą sukcesu, bo się go boją . Bo nie wiedza czy będą sobie w stanie z kim poradzić i się zachować itp. Nie myślałam nigdy o tym w ten sposób . Czy to możliwe że nawet jeżeli czegoś się bardzo chce to strach przed osiągnięciem tego jest tak silny że w końcu nic się nie robi? Czy wtedy celowo sabotuje się swoje działania? Czy to nie jest jakąś auto patologią? Nie mówię że jakoś mnie to mocno dziwi bo jakby tak spojrzeć obiektywnie na sprawę to nikomu w całym swoim życiu tak się nie bruździ jak sobie samemu. To oczywiście moje luźne spostrzeżenia co do sposobu traktowania siebie. Gdyby ktoś z mojego otoczenia tak mnie traktował jak traktuje się ja już dawno skończyłabym tą znajomość i wspominała ją z odrazą. Ale tak niestety się nie da, zostaje ta dłuższą, droga na której jest ostro pod górkę, jest wiele zakrętów i żadnej mapy. Trzeba by polubić siebie od dłuższego czasu zastanawiam się jak, miałam już pewne wzloty a następnie spektakularne upadki. Długie miesiące zajęło mi uświadomienie że wcale nie jestem zła, głupia i nic nie warta tylko stawiam sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Jestem wychowana w przekonaniu że "jak coś robisz rób to dobrze", najwidoczniej sama dopisałam sobie do tego "jeżeli nie masz pewności że zrobisz to dobrze nie rób tego wcale" . I tak zostało. Mam wrażenie że marnuje swój czas - teraz nie jest to dla mnie aż taką bolączką ale boję się chwili kiedy obudzę się jako samotna pani ok 30-40 i uświadomię sobie że przegrałam swoje życie. Że nie spełniam swoich pasji, że moje marzenia i plany poszły w kąt. Nie mam wielkich ambicji życiowych , nie chcę być Panią prezes wielkiej korporacji, nie marzę o tabunie wielbicieli, o ciagłych dalekich podróżach . Ale nie chciałabym żeby moje życie było puste, chciałabym mieć takie życie żeby chcieć rano wstawać z łóżka . Nie planuję już go nie układam grafików i nie ustalam deadlinów . Kiedyś myślałam o tym że gdyby ktoś mógł mi powiedzieć jak będzie wyglądało moje życie , ale tak naprawdę nie żaden hotsztapler , tylko tak naprawdę , na 100% . To chciałabym wiedzieć , chciałabym znać swoją przyszłość , teraz myślę sobie że to całkiem przyjemne jak się nie wie :) A to jak będzie wyglądało zależy tylko i wyłącznie od tego jak się do tego przygotujemy. Można nie mieć studiów i wykształcenia jeżeli ma się żyłkę do interesów to daje nawet więcej. Można nie znać języka , jeżeli się szybko łapie to i tak się załapie podstawy. Można nikogo nie znać jeżeli jest się otwartym i łatwo nawiązuje się kontakty. Nie ma jednej drogi ale w takim razie skąd wiadomo że udało się wybrać tą właściwą? I kiedy wiadomo że za dużo się poświęca czasu na myślenie i życiu zamiast jego przeżywania?

mrsjones : :
kwi 18 2016 Bez tytułu
Komentarze: 0

Od powrotu z Mediolanu jedna rzecz nie daje mi spokoju . Cały czas tułcze mi się po głowie tytuł jednego z artukułów który jakis czas temu czytałam - "zaprojektuj się na nowo" . Tak jak kiedyś wierzono że chrzest daje nowe życie i zmazuje wszystkie grzechy , dlatego chrzty byłu już u dorosłych ludzi, kapłani przytrzymywali ich głowy pod wodą troche dłużej zeby po wynurzeniu mieli wrażenie rozpoczęcia zupełnie nowego życia. Jak osoba która uniknie wypadku pokiereszowania lub nawet śmierci. Później czuje że kazdy dzień jest jakby prezentem. Zaczyna je doceniać , czerpać z niego. Zaprojektuj się na nowo. To chyba jak takie nowe przebudzenie. Czy potrzeba takiego "podtopienia" ?Czy mozna postanowic sobie że bedzie się zupełnie kimś innym i tym kimś zostać? Czy te wszystkie lata przyzwyczajeń, doświadczeń , różnych znajomości które ukształtowały mnie jako człowieka nic nie znaczą jeśli postanowię sobie zostać kimś innym ? 

mrsjones : :
mar 11 2016 Bez tytułu
Komentarze: 0

 To miłe uczucie kiedy świat się rozjaśnia. Kiedy nagle nie wiadomo skąd pojawia się uśmiech losu. Trzeba czasem dostać porządnego kopa na rozpęd, z mozołem wgramolić się pod górę i kiedy odwracasz się widzisz ile już przeszedłeś. Nie do opisania też jest takie błogie uczucie ulgi i wdzięczności kiedy nie dajesz już rady i widzisz że ktoś wyciąga do Ciebie rękę i pomaga spełnić Twoje marzenia.  A ja nawet nigdy nie marzyłam o tym żeby pojechać na jedne z największych i najważniejszych wydarzeń w branży a tu proszę bilety do Mediolanu już kupione. 

Gdyby nie uszy uśmiechałabym się do koła głowy. Bo odkryłam że przez lata tkwiłam we frendzonie, i do dosyć poligamistycznym bo znalazł się tam i Aalto i Jacobsen i Thonet i Eamsowie i wielu wielu innych. Głęboka więź która łączyła mnie z wzornictwem , rozwijała się przez lata ale teraz wiem, że naprawdę to kocham, wiem że moja praca jest wartościowa i ważna. To jest jak z efektem domina praca daje mi radość i daję też innym radość kiedy korzystają w tego co stworzę. Długo się zastanawiałam czemu faceci na których trafiam są jacyś tacy.... hmmm... popaprani ? Okazuje się że wymiękali w porównaniu z moją ukrytą miłością . Może to trochę nie takie i trochę naciągane ale po ostatnim ciężkim dniu pracy nad stworzeniem serca i duszy domy pewnych cudownych ludzi kiedy widzi się prawdziwy szczery uśmiech na ich twarzach, to i pot i łzy i wszelkie stresy przestają się liczyć. Pomimo tego że czasami było ciężko, że wychodziło nie zawsze jak trzeba i ze nie raz dostawałam po uszach i że nie jestem jeszcze ani orłem ani sokołem to wiem że te lata te tak naprawdę 12 lat nie poszło na marne. Ciężko pracowałam ale wiem że będę musiała pracować jeszcze ciężej bo przecież przy prawdziwym , trwałym i satysfakcjonującym związkiem trzeba się natyrać, jest to kawał naprawdę solidnej roboty. Bo przecież znalazłam kogoś z kim chcę spędzić resztę życia :)

mrsjones : :