Archiwum grudzień 2016


gru 28 2016 Bez tytułu
Komentarze: 0

Teraz kiedy kilka kieliszków wina rozluźniło to co trzyma mnie w ryzach, a teraz część tego smutku, pustki i bólu wypełzła na zewnątrz. Nie mam nigdy wystarczająco odwagi żeby to wyznać. Ale teraz już nie mam siły. A dziś kiedy wszystko staje się równie szare i beznamiętne jak moje marzenia nie zostaje już nic poza przyznaniem się do tego że powoli przestaje czuć. Czasami uczucia są tak silne że nie potrafię nam nimi zapanować , leżąc w nocy nie potrafię powstrzymać łez. Widzę świat bez siebie bez tego rozczarowania które niosę, bez pustki wewnątrz mnie , bez bezbarwości. Nie potrafię przestać myśleć o tym jak mało znaczę i jak mało zmienia moja obecność o tak jak bardzo nie spełniam oczekiwań o tym ilu ludzi już rozczarowałam. Ale wystarczy kilka słów a łzy same przestają płynąć pomimo tego że chcę wydawać się silna. I płaczę wciskając twarz w poduszkę bo nic innego nie pozostaje 

mrsjones : :
gru 15 2016 Bez tytułu
Komentarze: 0

Wszystkie sprawy rozgrzebane leżą tam gdzie je zostawiłam . Niektóre nawet nie zaczęte wyglądają jakby przez moje życie przeszło tormato- nic bardziel mylnego nawet najmniejszy powiew wiatru nie zakłucił ciszy wypełniającej wszystko w koło. Nie nie zapowiadało tego co miało nadejść, dlatego nadeszło niespodziewanie i z taką siłą że nie można było już nic zrobić bo wszystkie starania były bezskuteczne. Raptem wszystko co do tej pory było dla mnie ważne i miało jakiś sens - straciło go, poszarzało, zdawało się jakby przemwaiało do mnie w takimś dziwnym nie znanym języku. Rzeczy które wykonywałam codzinnie, czasami machinalnie i odruchowo zaczeły sprawiać więcej problemów. Kiedy wieczorem kładłam się do łóżka spędzałam długie godziny tempo patrząc się w sufit podczas gdy w mojej głowie trwała wielka rewia najgorszych wspomnień, każda zła rzecz jaka mi się w życiu przytrafiła postanowiła do mnie powrócić i o sobie przypomnieć. A kiedy w końcu rano dzwonił budzik nie kontaktowałam ani trochę, oczy miałam zapuchnięte od płaczu. Wszystko rozsypało się jakby nigdy nie istniało a ja coraz bardziej widziałam że nic i nikogo nie mam. Okazało się że nie ma ani jednej osoby z którą mogłabym porozmawiać i której chciałabym powiedzieć że chcę krzyczeć, tułc talerze i rozwalić wszystko co się da. Byłam smutna i rozdrażniona bo nie miałam odwagi być wściekła. Wewnątrz miałam tyle emocji, jakiegoś żalu, bólu leku które pojawiły się bez powodu . Taki masyw - jak lodowiec który sumie i niszczy wszystko na swojej drodze. Kiedy już przeszedł i zobaczyłam z jakimi stratami muszę się uporać poczułam się bezsilna. Jak mam to ogarnąć ? Jak mam sobie sama z tym poradzić ? Od czego mam zacząć ? i co mam zrobić żeby to nie powróciło żeby znów nie myśleć o sobie ze wstrętem i odrazą . 

mrsjones : :