Komentarze: 0
Już jakiś czas temu, może rok może trochę więcej kupiłam nową część Bridget Jones z którą notabene zawsze się trochę upodabniałam. Trochę za gruba, trochę roztrzepana, zawsze zrobi albo powie coś nieodpowiedniego. Książkę zaczęłam czytać ale porzuciłam po jakichś 100 stronach a teraz do niej wróciłam i nie mogę się od niej odkleić, za każdym razem kiedy mam tylko wolną chwilkę sięgam po książkę i chłonę każde słowo i każdy najmniejszy fragment historii kreowany przez Fielding. Postać głównej bohaterki wydaje mi się być tak bliski , nie pod względem przeżyć rzecz jasna, lecz samego usposobienia i ciągłym wpadek itp. że kiedy wieczorem doszłam do fragmentu kiedy Bridget rozstaje się ze młodym facetem, autentycznie czułam smutek. Nie dlatego że szkoda mi jej było , tylko czułam tak by to mi stało się coś bardzo złego i jakbym to ja coś straciła. Zerkam na książkę leżącą przede mną do końca zostało mi niespełna 50 stron. I znów będę tęskniła ja głupiutką Bridget. Zawsze po skończeniu książki czuję niewyobrażalny żal, że już się skończyła, że nie ma kolejnej części, szukam w internecie informacji czy może autor jakoś zająknął się na temat kolejnej części żeby mogła sama sobie troszkę powyobrażać przyszłe losy bohaterów. Zrezygnowałam z kreowania własnych romantycznych uniesień, zostaje mi cieszenie się tym na stronach książki .