W tle jakieś smuty śpiewane przez bardzo przystojnego pana, za oknem już ciemno. Co ja mam do cholery ze sobą zrobić? Chodzi mi po głowie zeby wyjśc na fajkę . Zły pomysł? Nie, chyba trzeba się przewietrzyć, dostarczyć trochę świeżego tlenu do mózgu ...
Tyle miałam planów i taki zapał twórczy a później gdzieś to znikło i przepadło. Chciałam ruszyc z miejsca a później okazało się, że ruszyłam ale wstecz. Czuję wczechobecna beznadzieję, regres i jakąś taką blokadę. Czy to możliwe żeby mój mózg się bronił i sabotował mnie ? A może to ja sama bez zaprzęgania procesów poza myślowych i podświadomosciowych zawiłości sama sobie robię?
Niby kogos poznałam, zaczęłam z kimś pisać ale czy cokolwiek z tego będzie? Czy ma to jakąkolwiek rację bytu? Czy przez nternet można kogoś poznać ? Nie miałam jeszcze żadnej przyzwoitej randki z kimś z internetu. Ale moi towarzysze mogli to samo pomyśleć o mnie. Daleko mi do ideału kobiecego piękna, troche zbyt wiele tu i tam. Przedewszytkim zbyt wiele w głowie bo kompleksy czasą się w kazdym zakamarku a poczucie własnej wartosci leży i kwiczy. Ostatnio zaczęłam ogadać serial z Rebel Wilson i pobudziło to pewne myśli- bo przecież pomimo tego że jest to serial i musi być akcja zeby była oglądalność to przecież nawet duze dziewczyny mają swoich królewiczów lub panów z mniejszym i większym blichtrem i krasą. Czyli to przez to co sama myśle o sobie? Chciałabym potrafić myśleć wyłącznie o swoich pozytywach i zaletach. Ale ciężko jest to dostrzec jak leży cichutko przykryte szczelnie warstwą izolacyjną . Czy są ludzie w pełni z siebie zadowoleni? Czy są ludzie którzy nie mają żadnych kompleksów? O ile ich życie jest prostsze???