Najnowsze wpisy, strona 4


maj 01 2016 Bez tytułu
Komentarze: 0

Jak to jest że nigdy nie starcza dnia? Nawet gdyby doba trwała 48 godzin to i tak było by za mało. Za mało... Taki jakiś obłęd bo przecież nie chce się ciagle gonić i w piątek na wieczór uświadamiac sobie że cały tydzień zleciał jak z bicza strzelił. Ale jeżeli przestaje się gonić , to gdzieś z tyłu głowy jakiś irytujący i ale mający sporo racji głosik przypomnia że coś właśnie ucieka z pod nosa. Jeżeli chce się coś mieć to trzeba coś poświęcić i coś stracić , bo jeżeli się tego nie zrobi to za wiele się nie ma później. Jestem obecnie w takiej sytuacji że nie mogę powiedzieć "wolę być biedna z Tobą" bo nie ma nikogo komu mogłabym to powiedzieć , a są marzenia i plany które zakładają że w końcu nabiore rozpędu żeby je w końcu złapać i przestać gonić , a zacząć iść równym rytmem, powoli ale przed siebie. Prawda jest taka, ze juz sie wyszalałam i zaczynam marzyć o kawałku miejsca dla siebie, takiego swojego - całkiem swojego. Czy to źle mieć "bezpieczne" marzenia ? Lubię cieszyć się z drobnostek, co nie wyklucza wielkich marzeń. A może trzeba przestać marzyć przyziemnie żeby zacząć latać?

mrsjones : :
maj 01 2016 Bez tytułu
Komentarze: 0

Tyle czasu sobie fogowałam ze teraz zebranie się do gromady i narzucenie jakiegkolwiek "reżimu" albo chociażby dyspypliny jest sprawą tak trudno wykonalną że aż sama się przerażam, ze się tak rozpuściłam. Ale to chyba chodzi o to że nazbierałam sobie różnych rozpraszaczy, które absorbują, zabierają duża czasu którego nie został sporzytkowany produktywnie. Pora chyba poodcinać te nitki i przestać udawać że mam jeszcze czas bo już go nie ma aż tak wiele. "Deadline to deadline" I przeba się tego trzymać ;) A wiosenne porządki nabierają nowego sensu. To troche jak z komputerem, jak masz pootwieranych wiele okien i programów to on siłą rzeczy działa wolniej, myśli dłużej. A tym czasem trzeba zapieprzać z projektem do zbliża się deadline ;) 

mrsjones : :
kwi 28 2016 Bez tytułu
Komentarze: 0

 Coś ciemnego majaczy mi gdzieś za oknem,  jak byłam dzieckiem bałabym się że to straszny potwór w duchu modląc się żeby to było drzewo. Dziś myślę o tym że zbyt mocno doszukuję się symboliki różnych rzeczy w prostych codziennych czynnościach, przedmiotach. Szukam znaków żeby mi potwierdziły czy robię dobrze. I znów złoszczę się na swoją głupotę, na bezsensowne tracenie czasu na nic nie warte przemyślenia. Dość już czasu zmarnowałam na układanie pasjansów i innych wróżb żeby dołożyć sobie do swoich nie spełnionych pragnień pewność że jednak kocha. Uwaga spojler nie kochał , pasjans kłamał . Tak sobie myślę teraz że ja z góry wiedziałam na jak przegranej pozycji byłam i chciałam żeby chociaż jedna osoba powiedziała mi że to się może udać. Tylko później mocniej się dostaje po dupie. Można było tracić czas na pasjansa kiedy chodziło o licealną miłostkę - nie spełnioną - wolnego czasu miałam aż nadto. Ale już dziś kiedy jestem sporo starsza i zastanawiam się na znacznie poważniejszymi rzeczami niż "czy spojrzał na mnie czy na dziewczynę obok" trzeba by zaufać trochę sobie, nie wątpić wiecznie w każde słowo i myśl. Bo to do niczego nie doprowadzi. Na papierze i w mojej głowie wszystko wygląda dobrze, logicznie, ciężką pracą i wyrzeczeniami okraszone ale osiągalne. Wiem że trzeba się narobić żeby coś dostać, zawsze wybierałam tą drogę w istotnych kwestiach. Wolałam zapłacić żeby ktoś mnie czegoś nauczył niż żeby to za mnie zrobił . Do pełni szczęścia brakuje mi tylko pewności siebie bo siedzę gdzieś zagrzebana w tej swojej skorupie i bywa ze poję się chociaż na chwilę wystawić głowę , albo przeraża mnie brzmienie mojego głosu. Czy istnieje jakaś sytuacja w której nie powinno się prosić o pomoc? Czy trzeba się wstydzić ze ma się słabości ? Czy wypada mówić głośno o swoich lekach ? I czemu kiedy ma się problem, największym okazuje się "czy wypada" oraz "wstyd"?

mrsjones : :
kwi 25 2016 Bez tytułu
Komentarze: 0

Najgorsze co człowiek może sobie zrobić to zdecydowanie sie nawpieprzać. Czuję się taka jakaś odpała i apatyczna po tym weekendzie. No tak bo weekened wyjazdowy to trzeba wydać wszyskie pieniądze jakie sie ma oraz jakich się nie ma , zjeść wszystko i wypić wszystko co stanie na drodze. Przez to odcięce od dużego swiata jak tylko wyrwę się z domu mam wrazenie że zachowuję się jak dzikus , jak bym chciała w jeden weekned nadrobić cały miesiąc albo ze dwa . Strasznie jest to słabe , najgorsze że po takim weekendzie czuję się jak przepuszczona przez wyrzymaczkę i dochodzę do pełni sił wzłaszcza umysłowych kilka dni. Za stara na to jestem. Ale coraz bardziej utwierdzam się w innych decyzjach. na szczęście tych dobrych i przemyślanych a pełnych wątpliwości. 

mrsjones : :
kwi 20 2016 Bez tytułu
Komentarze: 0

Chyba jakieś limity powinni mi ustalić na to wchodzenie i pisanie . Ale co mi tam , moje szczęście że wiekszość mojej pracy jest przed komputerem i każdą nawet najmniejsza myśl i przemyślenie mogę odrazu rozłożyć na czynniki pierwsze. Przemyślenie Pierwsze:

Nie przypuszczałam że wiekszość problemów powstaje z powodu tego że człowiek się stara żeby wszystko wyszło jak najlepiej. A jednak. Dziś byłam zbyt wyspana a za razem zbyt zmęczona żeby "grać prefekcyjną panią" i ku mojemu zdziwieniu jest znacznie lepiej - relacje z klientami , z ludźmi w pracy ale też i same sprawy jakby układają się automatycznie, samoistnie . 

Przemyślenie dwa:

zapultałam się w robocie bo wszystko odkładam na później a najlepiej to na jutro. Ehhhh .... zaczynają sie wykopki ;)

mrsjones : :